17-02-2009 00:38
Retrogaming a Indie
W działach: RPG | Odsłony: 4
EDIT: linkowane wpisy z bloga Jarla zniknęły z sieci. Postaram się skontaktować z autorem i odzyskać to, co linkowałem. Na razie linki zostają - może wszystko ponownie ruszy.
---
Bardzo się cieszę, że do polskiej blogosfery docierają prądy retrogamerskie. Podobnie jak cieszę się z każdej erpegowej działalności w kraju.
Termin retrogamingu nadal jest mało znany – to nisza w niszy. Obawiam się jednak, że przez brak rzetelnych polskojęzycznych źródeł będzie niedługo równie niepoprawnie rozumiany jak choćby teoria GNS. Najsprawniejsze wywody na ten temat publikuje na swoim blogu Jarl, widać w jego notkach głębokie rozeznanie w temacie i zdrowe podejście, więc polecam lekturę dwóch notek.
Mnie samego zainteresowała sprawa otwartej eksploracji, opisanej tutaj w sekcji "Mięso".
Rzecz sprowadza się do tego, że podstawą gry jest heksagonalna mapka z lokacjami o częściowo losowej zawartości. Gdzieś może być zamek, ale od czynnika losowego zależeć będzie właściwie czy panuje tam zaraza, czy dręczy je smok, czy odbywa się turniej rycerski o rękę księżniczki. Reszta to improwizacja i wiązanie wątków przez Referee (jak w nomenklaturze oldskulowców często określa się Mistrza Gry, stąd nieunikniony anglicyzm). Ów czynnik losowy nazywa Jarl Oracle Dice. Nazwę nietrudno skojarzyć z zaproponowanym w In a Wicked Age systemem Oracles – losowych elementów sytuacji wyjściowej, na których buduje się w burzy mózgów podwaliny improwizowanej sesji.
Cóż, czasami pojawiają się pod adresem gier indie zarzuty dublowania rozwiązań znanych z historii RPG. Sam nie znałem tego odwołania, może nie znał go również autor IAWA. Trudno powiedzieć, czy Vincent Baker zrzynał z oldskulu, czy wpadł na pomysł niezależnie, albo czy zbieżność słowa "wyrocznia" nie jest przypadkowa. Nie to jest najważniejsze.
Najważniejsze jest podobieństwo między rozwiązaniami znanymi z oldskulu i indie, prądów teoretycznie przeciwnych w swoim stosunku do roli mechaniki i struktury rozgrywki. Może obu stylom jest do siebie bliżej niż dalej? A może po prostu indiowcy często nie wiedzą, jak wyglądały gry sprzed lat osiemdziesiątych i niepotrzebnie się od nich odcinają? A może oba style powinno się wrzucić do jednego worka gier niezależnych i pogodzić zwaśnione grupy? Kwestię zostawiam otwartą.
---
Bardzo się cieszę, że do polskiej blogosfery docierają prądy retrogamerskie. Podobnie jak cieszę się z każdej erpegowej działalności w kraju.
Termin retrogamingu nadal jest mało znany – to nisza w niszy. Obawiam się jednak, że przez brak rzetelnych polskojęzycznych źródeł będzie niedługo równie niepoprawnie rozumiany jak choćby teoria GNS. Najsprawniejsze wywody na ten temat publikuje na swoim blogu Jarl, widać w jego notkach głębokie rozeznanie w temacie i zdrowe podejście, więc polecam lekturę dwóch notek.
Mnie samego zainteresowała sprawa otwartej eksploracji, opisanej tutaj w sekcji "Mięso".
Rzecz sprowadza się do tego, że podstawą gry jest heksagonalna mapka z lokacjami o częściowo losowej zawartości. Gdzieś może być zamek, ale od czynnika losowego zależeć będzie właściwie czy panuje tam zaraza, czy dręczy je smok, czy odbywa się turniej rycerski o rękę księżniczki. Reszta to improwizacja i wiązanie wątków przez Referee (jak w nomenklaturze oldskulowców często określa się Mistrza Gry, stąd nieunikniony anglicyzm). Ów czynnik losowy nazywa Jarl Oracle Dice. Nazwę nietrudno skojarzyć z zaproponowanym w In a Wicked Age systemem Oracles – losowych elementów sytuacji wyjściowej, na których buduje się w burzy mózgów podwaliny improwizowanej sesji.
Cóż, czasami pojawiają się pod adresem gier indie zarzuty dublowania rozwiązań znanych z historii RPG. Sam nie znałem tego odwołania, może nie znał go również autor IAWA. Trudno powiedzieć, czy Vincent Baker zrzynał z oldskulu, czy wpadł na pomysł niezależnie, albo czy zbieżność słowa "wyrocznia" nie jest przypadkowa. Nie to jest najważniejsze.
Najważniejsze jest podobieństwo między rozwiązaniami znanymi z oldskulu i indie, prądów teoretycznie przeciwnych w swoim stosunku do roli mechaniki i struktury rozgrywki. Może obu stylom jest do siebie bliżej niż dalej? A może po prostu indiowcy często nie wiedzą, jak wyglądały gry sprzed lat osiemdziesiątych i niepotrzebnie się od nich odcinają? A może oba style powinno się wrzucić do jednego worka gier niezależnych i pogodzić zwaśnione grupy? Kwestię zostawiam otwartą.