Negocjacje w RPG
W działach: RPG | Odsłony: 527Jestem po 48 godzinach bez snu. Całą noc pracowałem nad swoją konwersją Gasnących Słońc na Fate Core. To coś niesamowitego. Usiadłem przy klawiaturze i pisałem i pisałem i nie mogłem przestać do rana. Najśmieszniejsze, że możliwe, że nigdy nie zagram w tę konwersje. Ale coś w moim wnętrzu sprawia, że raz na jakiś czas siadam i jak ten głupi stukam w klawisze o nierealistycznym świecie, z fikcyjną religią, nierealną polityką i mechaniką której może nigdy nie użyje. I robię to godzinami.
W każdym razie, żeby notka nie była całkowitym spamem, powinno być w niej coś co się przyda czytelnikom. Podczas pracy nad notką wyniknęło tzw. Pożywienie dla myśli. Mianowicie mam gracza, który jeśli by w to zagrał, stworzył by postać której standardowo nie ma w tym świecie. Miałby koncepcje zagrania technokapłanem – księdzem który jest ekspertem od technologii.
Ja się na to nie zgadzałem. I długo obaj uzasadnialiśmy swoje racje. Ja, że kościół w Gasnących traktuje wynalazczość jako grzech Drugiej Republiki. On że jeśli inkwizycja ma tropić zakazaną technologię, to muszą mieć kogoś kto się na niej zna. Toczyły się negocjacje.
I tak mnie zastanawia jak daleko można w takich sytuacjach odpuścić. Pamiętam jak Enc pisał, że jeśli MG wrzuca Wiedźmina do Warhammera, albo Predatora do Cyberpunka, to już nie jest ten system w jaki umawialiśmy się grać i coś jest nie tak. A co jeśli Gracz marzy o zagraniu Wiedźminem bądź predatorem? Twardo powiedzieć NIE TO NIE TA GRA! To pytanie może być jeszcze bardziej rozmyte, bo w zasadzie negocjujemy wszystko przy stole. Pamiętam ile się musiałem namęczyć, żeby zagrać Technokratą w Magu: Wstąpienie. Czasem koncepcja MG i Gracza się różni i wtedy zaczynają się targi. Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że MG nie gra sam ze sobą, gracze też powinni mieć trochę przyjemności z sesji a jeśli tak, to nie można powiedzieć MA BYĆ TAK JAK JA CHCĘ. KONIEC. Pytanie tylko jak bardzo można odpuścić swoją wizję.
Bo powiedzmy sobie szczerze, mechanicznie Techno kapłan nie byłby mocniejszy od innych. Jakieś logiczne uzasadnienie dla niego jest. A przynajmniej są różne za i przeciw. I można spokojnie powiedzieć: Chcesz GSY są pojemne, graj takim jak sobie wymyśliłeś.
Z drugiej strony gracz chce stworzyć malutki zakon technokapłanów. Wygląda to trochę tak jakby wprowadzał wiedźmina do Warhammera. Niby wszystko pasuje, i tu i tu fantasy i tu i tu można zabijać potwory, tylko trochę klimatycznie zgrzyta. To tak jakby ubrać zimą ciepłą kurtkę w różowym kolorze. Niby fajnie grzeje ale wygląd nie ten.
Zauważyłem że różni MG różnie podchodzą do tego typu tematów. I czasami zmienia im się to w zależności od gracza. Znam prowadzącego, który jednemu graczowi na wszystko pozwala. A z innym o wiele rzeczy się spiera. Znam MG który jest bardzo autorytarny i jeśli komukolwiek na cokolwiek poza jego koncepcją pozwala na sesji, to jest już sukces. Ja przyznaje się bez bicia, że czasem wydaje mi się, że jestem za bardzo ugodowy. Wolę by gracze dobrze się bawili niż mielibyśmy walczyć o każdy szczegół. W każdym razie, zauważam że umiejętność negocjacji zarówno jako gracz gdy chcemy do czegoś przekonać MG czy jako prowadzący jest przydatna. Zwłaszcza jeśli nie wszyscy przy stole zgadzają się na kompletną nienaruszalność mechaniki.