14-09-2010 22:12
Filmy, książki i wiertarki udarowe
W działach: Na poważnie | Odsłony: 5
Teksty kultury dla wielu są dziś produktami, a konsumenckie społeczeństwo zjada je jak pączki. Ich celem jest rozrywka i umożliwienie ucieczki od męczącej i stresującej codzienności, zupełnie jak rozweselający zastrzyk kalorii. Dlatego też krytykujący, na szczęście konstruktywnie, kulturalną krytykę zegarmistrz bez skrępowania wrzuca do jednego wora literaturę, muzykę, filmy oraz rzeczone pączki czy nawet wiertarki udarowe. Wszystko to są przecież produkty, czyż nie?
Takie rozumowanie nie jest złe samo w sobie. Zdradza po prostu pewien popularny sposób myślenia o roli tekstów kultury, ze szczególnym uwzględnieniem recenzji. Konsument kultury spodziewa się od recenzji krótkiego przedstawienia i szukającej jakichś obiektywnych norm oceny, które pozwolą mu zdecydowac, czy warto wybrać się na dany film, kupić daną książkę czy płytę. Z tego punktu widzenia recenzja jest tekstem użytkowym, podporządkowanym funkcji informacyjno-oceniającej. Tymczasem inna rola recenzji, nazwijmy ją interpretacją czy wytworzeniem wartości dodanej, zeszła na dalszy plan.
Interpretacja tekstu kultury to kwestia wieloaspektowa i w rozszalałym postmodernizmie bardzo grząska, ale jednocześnie mniej pozbawiona podstaw niż recenzenckie ocenianie. Bo o ile wystawianie liczbowych ocen opiera się na umownej, nabierającej dzięki matematycznemu odwzorowaniu pozorów obiektywizmu skali, o tyle dekonstrukcja nie rości sobie praw do bycia czymkolwiek ponad subiektywne spojrzenie. To raczej bardzo zindywidualizowana interpretacja w oparciu o konteksty, które akurat dla recenzenta są ważne czy ciekawe, która może wzbogacić odbiór tekstu kultury lub stanowić dla czytelnika pretekst do interesującej refleksji czy poznania nieznanych faktów.
Rozbudowana recenzja ma sens wtedy, kiedy koncentruje się na interpretacji, a do szukania odpowiedzi na pytanie, czy warto kupić daną rzecz, lepiej nadają się krótkie notki, nie odciągające uwagi widniejącej obok liczbie, takie jak tetrycze wpisy na Esensji, albo znacznie bardziej wartościowa polecanka/odradzanka dobrze znanego kumpla. Od tekstu wykraczającego poza notkowy tysiąc znaków spodziewam się, że, zatrzymując mnie przy lekturze nieco dłużej, powie mi o czymś, o czym nie wiem, albo pozwoli mi spojrzeć na dany tekst z innego punktu widzenia.
Takie rozumowanie nie jest złe samo w sobie. Zdradza po prostu pewien popularny sposób myślenia o roli tekstów kultury, ze szczególnym uwzględnieniem recenzji. Konsument kultury spodziewa się od recenzji krótkiego przedstawienia i szukającej jakichś obiektywnych norm oceny, które pozwolą mu zdecydowac, czy warto wybrać się na dany film, kupić daną książkę czy płytę. Z tego punktu widzenia recenzja jest tekstem użytkowym, podporządkowanym funkcji informacyjno-oceniającej. Tymczasem inna rola recenzji, nazwijmy ją interpretacją czy wytworzeniem wartości dodanej, zeszła na dalszy plan.
Interpretacja tekstu kultury to kwestia wieloaspektowa i w rozszalałym postmodernizmie bardzo grząska, ale jednocześnie mniej pozbawiona podstaw niż recenzenckie ocenianie. Bo o ile wystawianie liczbowych ocen opiera się na umownej, nabierającej dzięki matematycznemu odwzorowaniu pozorów obiektywizmu skali, o tyle dekonstrukcja nie rości sobie praw do bycia czymkolwiek ponad subiektywne spojrzenie. To raczej bardzo zindywidualizowana interpretacja w oparciu o konteksty, które akurat dla recenzenta są ważne czy ciekawe, która może wzbogacić odbiór tekstu kultury lub stanowić dla czytelnika pretekst do interesującej refleksji czy poznania nieznanych faktów.
Rozbudowana recenzja ma sens wtedy, kiedy koncentruje się na interpretacji, a do szukania odpowiedzi na pytanie, czy warto kupić daną rzecz, lepiej nadają się krótkie notki, nie odciągające uwagi widniejącej obok liczbie, takie jak tetrycze wpisy na Esensji, albo znacznie bardziej wartościowa polecanka/odradzanka dobrze znanego kumpla. Od tekstu wykraczającego poza notkowy tysiąc znaków spodziewam się, że, zatrzymując mnie przy lekturze nieco dłużej, powie mi o czymś, o czym nie wiem, albo pozwoli mi spojrzeć na dany tekst z innego punktu widzenia.